Już za chwilę minie miesiąc, od naszego pierwszego Zlotu Lubelskich Straszydełek w Lubartowie. Czas płynie, a wspomnienia są nadal żywe. Dziś chciałabym Wam pokazać wszystko to, co z tego spotkania ze sobą przywiozłam. A jest tego trochę :D Zapraszam do czytania :)
Paczka od marki Dermo Future była na prawdę spora. Znalazłam szampon przeciw wypadaniu włosów DF5. Czeka jeszcze na swoją kolej, ale na pewno wypróbuje. Hialurownowy wypełniacz ust, który już nawet zaczęłam używać, ale jeszcze zbyt wcześnie, żebym mogła coś o nim powiedzieć. Lakier do włosów dodający blasku powędrował do mamy, bo ja lakierów używam bardzo bardzo rzadko. Keratynowa odżywka do paznokci czeka na swoją kolej. Jak z użyją tą, którą teraz używam - z Hally Hansen, to na pewno wypróbuje. Kolejnym podarkiem w paczce od DF była kuracja z kwasem hialuronowym. Jeszcze nie używana, ale czeka na swoją kolej. W paczce były też 3 saszetki z kremami i maskami. Przeciwzmarszczkową oddałam mamie, tą z witaminą C zdążyłam już zużyć i jestem z niej bardzo zadowolona, a wybielająca czeka w kolejce, ale póki co jeszcze nie znalazłam na nią czasu :)
Ta też jest dość bogata i znalazłam w niej dużo cudowności :) Na pierwszy ogień paleta róży do policzków, w pięknych, rozświetlających kolorach. Generalnie róży na sobie używam mało, ale do malowania innych mam ich kilka kolorów i waham się czy ją w ogóle otwierać czy może zrobić jakieś rozdanko na blogu i znaleźć jej nowy domek :) Póki co leży nie otwarta i nie macana :) Ale bije się z myślami :D Zestaw pomadek z Freedom za to z pewnością trafi na rozdanie, bo pomadek mam cały ogrom, a te kolory trochę nie moje :) Za to w Lip Lawie się zakochałam. Wygląda jak błyszczyk, ale tak niesamowicie długo trzyma się na ustach, że byłam pod ogromnym wrażeniem. Tylko niestety odbija się wszędzie, jak błyszczyk. Ale wrażenia jak najbardziej na plus :) Eyeliner trafił do siostry, bo ja mam kilka otwartych i sprawdzonych, jednak jej pierwsze wrażenie nie były najlepsze. Zobaczymy jak będzie dalej. Ostatnim fantem w paczce od MUR były cienie do brwi Freedom, które jeszcze czekają na swoją kolej, bo produktów do brwi mam otwartych już tyle, że nie wiem kiedy to zużyje :)
Znalazłam w niej żel pod prysznic, który pięknie pachnie, ale jeszcze czeka w kolejce do użycia, peeling do ciała w przepięknie owocowym zapachu, który też czeka na swój moment. Z pielęgnacji był tam też żel-krem do twarzy. Czeka również, ale coś czuje, że się z nim polubię, bo uwielbiam żelowe formuły kremów :) W paczce była też maseczka, która również czeka w dłuuugiej maseczkowej kolejce :D Jeśli chodzi o kolorówkę, oczywiście większość już przetestowana :D Podkład Caviar Longstay, mimo nieco zbyt ciemnego koloru bardzo mi się spodobał. I rozwiązanie z korektorem w zakrętce absolutnie skradło moje serce. Wielkie nadzieje pokładałam też w podwójnej pomadce w kolorze przepięknej czerwieni, bo miałam podobne formuły z Pupy i Deborah i jestem w nich zakochana. Niestety Dermacol w tej kwestii nieco mnie rozczarował, ale próbuje dalej, może uda się mu jakoś jeszcze zrehabilitować :) Baza pod makijaż wygląda zachęcająco, ale mnie niestety nieco zniechęcają dość grube drobinki rozświetlające. Na twarzy jej jeszcze nie miałam, okaże się więc niedługo jak to wygląda w praktyce :) Czarna kredka do oczu jest natomiast bardzo fajna :) Mięciutka, dobrze maluje, dla mnie ok :) Ucieszyły mnie też próbki mocno kryjącego podkładu Cover, choć znałam jego kolorystykę, bo mamy go w drogerii i dobrze wiedziałam, który kolor jest dla mnie dobry, to cieszy mnie cała gama kolorystyczna, bo na pewno się przyda :)
Znalazłam w niej produkty, które mnie ucieszyły. Aloesowy szampon, który zużyje z ogromną przyjemnością, choć ciągle czeka. Ale kusiłam się na niego od dawna już, więc wypróbuje go na pewno niebawem. Mydełko aloesowe też jeszcze leży nie otwarte, ale podobno jest świetne po depilacji, więc zużyje na pewno :) Z pakietu próbek, póki co moje serce skradła chusteczka do demakijażu :) Już dawno odwykłam od tej formy oczyszczania twarzy, ale dzięki Equilibrze, chyba znów do niej powrócę :)
Znalazłam tak krem Hydro Sorbet, który i tak chciałam kupić, więc jest pierwszy w kolejności jak tylko wykończę obecny krem. Olejek do ust też skradł moje serce i jak wszystkie pomadki ochronne gubię, to jego położyłam sobie na toaletce i używam każdego wieczora. Balsamów do ciała mam zapas ogromny, a używam ich niestety zbyt rzadko, więc ten na pewno znajdzie lepszy domek :)
Śliczne sztuczne rzęsy, których jeszcze nie miałam na sobie, ale które na pewno niebawem wypróbuje, szablony do rzęs, które raczej mi się nie przydadzą, ale są bardzo ładne więc na pewno komuś podaruje :) Paletka do brwi, której jeszcze nie używałam, ale wygląda obiecująco. No i na koniec produkt, którego miałam nie otwierać, tylko komuś podarować, a do użycia którego namówiła mnie Sylwia. Absolutnie nie żałuję, że otworzyłam tą pomadę do brwi. Jest absolutnie rewelacyjna. Mimo że odcień jest dla mnie odrobinę za ciepły i za ciemny, to pokochałam ją od pierwszego użycia. Jest na prawdę świetna i jeszcze z pewnością o niej przeczytacie :)
Do tej pory nie miałam okazji używać hydrolatów. Ten od Kej również miał czekać na swoją kolej, aż wykończę swój obecny tonik, który używam. Ale skuszona opisem nie wytrzymałam. Używam i się zakochałam. Piękny zapach, idealny rozpylacz. Na pewno kupię kolejne, bo to miłość jest :D Od sklepu Kej mamy też prezent. Jeśli macie ochotę wypróbować ich hydrolaty, to do końca miesiąca możecie skorzystać z kuponu rabatowego, dzięki któremu kupicie je aż w15% taniej :D
Zestaw lakierów hybrydowych z bazą i topem no wipe. Kolorki absolutnie moje. Róże, fiolety, brokaty. Zestaw przypadł mi do gustu całkowicie. Ale miłość zrodziła się po pierwszym nałożeniu hybryd na pazurki. Idealna konsystencja, genialne krycie już po pierwszej warstwie, super pędzelek, ogólnie same ochy i achy. Vasco mnie oczarowało i na pewno kupię od nich jeszcze nie jeden kolor.
Paczka od Hean również okazała się zachwycająca :)
Pomadka w kolorze idealnej czerwieni okazała się być na prawdę trwałą, czego absolutnie się nie spodziewałam. Pomadka metaliczna niestety okazała się być nie trafiona pod względem koloru i na pewno ją komuś podaruje, bo wygląda ślicznie. Rozświetlaczy w płynnej formie za bardzo nie lubię, ale ten jest na tyle delikatny, że myślę, że nada się również jako rozświetlająca baza pod makijaż :) Na pewno wypróbuje go w tym kierunku. Brązer imitujący ziemię egipską również jakoś do mnie nie przemawia, więc pewnie też znajdę mu nowy domek :)
Visage Shop również sprezentował nam super niespodzianki.
Cień w kredce marki The Balm, który trafił mi się w super kolorze. Cień Devinah Cosmetics, którego jeszcze nie zdążyłam wypróbować, ale zrobię to na pewno, bo jestem go bardzo ciekawa. Gąbka do podkładu też czeka na swoją kolej :) Ostatnim smaczkiem jest kremowy rozświetlacz z Zoevy. Pięknie błyszczy i czekam już na lato, to chociaż ciało trochę porozświetlam, bo żeby zużyć to wszystko na samą twarz, to mi życia zabraknie :D
Kolejną paczkę otrzymałam od marki Elfa Pharm.
Odżywkę w sprayu już zaczęłam używać, ale jeszcze nie umiem powiedzieć czy działa. Na pewno 'pachnie' baaardzo ziołowo :D Szampon przeciw wypadaniu i olejek różany podarowałam mamie, zobaczymy jak się u niej sprawdzą. Malutki szamponik i balsam do ust jeszcze czekają w kolejce na użycie :)
Firma, której dotąd nie znałam, czyli Swiss Image.
Dostała mi się kuracja do włosów suchych i zniszczonych. W prawdzie moje włosy zniszczone są tylko na końcach, ale bardzo lubię wszelkie produkty regenerujące, więc z ogromną ochotą otworzyłam już i szampon i odżywkę. Pachną całkiem ładnie, szampon super się pieni i włosy mi się po nim nie plączą do tego stopnia, że mogłabym nie nakładać na nie odżywki, a to jest u mnie nowość. O odżywce po pierwszym użyciu wiele nie powiem, na pewno ułatwia rozczesywanie, ale moje włosy niestety się po niej puszą. Jak po większości produktów :D
Paczuszka, której byłam mocno ciekawa, przybyła od marki Rapan i sklepu Cobest.
Super, że miałyśmy możliwość wyboru glinki, jaka pasuje do naszych potrzeb. Ja wybrałam żółtą, do cery tłustej. Niestety następnego dnia po użyciu maski, niepokojąco spuchłam. Mam nadzieję, że to nie jej wina, tylko np. nowego podkładu, który użyłam, bo bardzo podoba mi się skóra po jej użyciu :D
W paczce od Marion, również znalazły się produkty, których jeszcze nie znałam.
Dwa olejki: makadamia i avocado. Oba zużyte na włosy. Jeden przeze mnie, drugi przez siostrę. Nie zaszkodziły, nie pomogły :) Takie zwyklaczki :) Chusteczki z kolei bardzo przydatne :) Dla dzieci, do rąk i do higieny intymnej z pewnością się przydadzą :)
Ostatnia paczuszka od Maroko Sklep.
Niestety nie mam i nie będę miała okazji jej testować, bo jedna z paczek, gdzieś zaginęla. Nie mam pojęcia jak to się stało, byłam pewna, że była odpowiednia ilość, ale ostatecznie okazało się, że jednej brakuje. Szkoda, bo mam wielką ochotę na czarne mydło, które pewnie tak czy inaczej zakupie.
Produkty, które udało mi się wylicytować:
Zestaw kosmetyków Equilibra.
Rewelacyjny płyn micelarny z arganem, który już prawie cały zdążyłam zużyć. Dermo żel, który na pewno wypróbuje i zestaw próbek :)
Sztuczne rzęsy i szablony do brwi od marki Eylure.
Urządzenie do usuwania zmarszczek pod oczami marki Dermo Future.
Podarowałam je mamie :) Jej się z pewnością przyda bardziej :)
Mydełko różane od Mydlane Rewolucje.
Jest tak piękne, że stoi w łazience na honorowym miejscu i szkoda mi go używać :D Brawo ja :D
Wszystkie firmy, które podarowały fanty na licytację:
I to by było na tyle, jeśli chodzi o podarki ze Zlotu Lubelskich Straszydełek. Na pewno o nie jednej z tych rzeczy jeszcze przeczytacie, ale chciałabym znać również Wasze zdanie, jeśli używałyście któregoś z tych produktów.
Koniecznie dajcie znać, co używałyście,
a co miałybyście ochotę przetestować!:)
I koniecznie piszcie o czym chcecie przeczytać
w pierwszej kolejności! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz