Jestem uzależniona od pomalowanych oczu. Moje oczy bez makijażu, są tak malutkie i mało wyraziste, że wyglądam jak bym była chora. Dlatego idealnym wynalazkiem dla mnie są eyelinery. Można nimi bardzo dobrze powiększyć sobie oko, co dla mnie jest wybawieniem. Długo szukałam ideału i w sumie szukam nadal. Czy eyeliner Pierre Rene choć zbliżył się do tego zaszczytnego miana? O tym dowiecie się czytając dalej :)
25 września
12 września
Rzęsy w butelce - wielkie odkrycie czy ogromna porażka? Moja recenzja
Dziś mam dla Was recenzję, na którą czekało wiele z Was. Zwlekałam z nią trochę, bo jakoś nie mogłam wyrobić sobie klarownego zdania o tym produkcie. Raz go kochałam, raz rzucałam w kąt toaletki. Nie chciałam pisać, zanim nie będę pewna, czy mogę Wam go polecić, czy raczej odradzić. Teraz już wiem, dlaczego zapraszam do czytania :)
O czym ja w ogóle mówię?
Pewnie nie każda z Was w ogóle wie czym są rzęsy w butelce. Zacznę więc od opisu co to w ogóle jest. Rzęsy w butelce marki Lash Brow, to nic innego jak buteleczka z czarnymi włókienkami, które mają przykleić się do tuszu, aby rzęsy pogrubić i maksymalnie wydłużyć. Najlepszy w tym celu jest tusz z zestawu, choć podobno można łączyć je i z innymi maskarami. Ale o tym poczytacie już dalej :) Opiszę Wam w skrócie moją historię z Rzęsami w butelce :)
Na początku była miłość...
Można by rzec od pierwszego spojrzenia na moje rzęsy, na których znalazł się ten produkt. Poznałam go na targach, gdzie miła Pani nałożyła mi go na jedno oko. Wielkie było moje zdziwienie, że okazało się, że mam rzęsy :D Bo kto nie wie, tego informuje, że rzęsy moje są baaardzo liche i niepomalowane są praktycznie niewidoczne :) Tak mnie matka natura hojnie obdarzyła ;) Więc mogąc uzyskać widoczne rzęsy oczywiście produkt kupiłam. Niestety Panie nie namówiły mnie wtedy wystarczająco na tusz z zestawu i to był błąd...
I zaczęła się faza nienawiści...
Bo moje rzęsy, mimo że były dłuugie do nieba, to z każdym użytym tuszem się niemiłosiernie sklejały, a włókienka osypywały się do oczu i pod oczy, przez co chodziłam jak wampir z czerwonymi oczkami, bo były podrażnione przez włókienka, które się do nich dostawały. Przez wiele dni, próbowałam na prawdę bardzo wielu tuszy, pracuję w drogerii, więc mam dostęp do testerów na prawdę wielu marek. Próbowałam różnych konsystencji, tuszy nowych, bardzo mokrych, tuszy już lekko suchawych, bardziej rzadkich i raczej gęstych i uwierzcie mi, że żaden z tych tuszy nie trzymał włókienek tak, jak trzeba. Miałam zamiar kupić tusz z zestawu, aż spadł mi on niemal z nieba, bo udało mi się wygrać cały zestaw produktów marki Lash Brow, czyli rzęsy w butelce z tuszem, brwi w butelce i matową pomadkę. Wtedy rozpoczęła się kolejna faza :)
Sceptyczne testowanie...
Po tym jak pierwszy raz sama użyłam Rzęs w butelce razem z dedykowanym im tuszem, odkryłam w czym tkwił mój problem. Problem zdecydowanie tkwił w tuszu. Tusz z zestawu ma specjalnie opracowaną formułę, która jest lepka, ale nie nabiera się jej na szczoteczkę zbyt dużo. Dzięki czemu nie skleja rzęs, ale włókienka trzymają się idealnie. Początki malowania tuszem były baaardzo sceptyczne, bo bez włókienek, był on na rzęsach bardzo niewidoczny. Dopiero po nałożeniu rzęs w butelce i kolejnej warstwy tuszu, rzęsy maksymalnie się wydłużały. Bardzo wiele podejść zrobiłam, zanim doszłam w tym do perfekcji. Dlatego jeśli chcecie mieć przepiękne wachlarze, to zdecydowanie warto czytać dalej :)
O czym trzeba pamiętać?
O czym trzeba pamiętać?
1. Nie łączymy Rzęs w butelce z innymi tuszami niż ten z zestawu, bo efekt na pewno nie będzie zadowalający.
2. Trzeba zachować kolejność: tusz - włókienka - tusz
3. Rzęsy muszą być dokładnie pokryte tuszem - zarówno przy pierwszej, jak i przy drugiej wartstwie
4. Tuszem malujemy od samej nasady rzęs, włókienkami natomiast tylko od środka i końcówki, abo produkt nie dostał się do oczu
5. Włókienek na aplikator nabiera się bardzo dużo, dlatego trzeba pamiętać, żeby go dobrze otrzepać z nadmiaru produktu. Na szczoteczce wystarczy odrobina włókien, aby wydłużyć rzęsy. Nadmiar najpewniej skończy w oczach ;)
6. Malujemy najpierw jedno oko, a potem drugie, aby tusz był ciągle mokry i nie zdążył wyschnąć na rzęsach, bo wtedy włókna się nie przykleją.
7. Włókienka nakładamy w ten sam sposób co tusz, czyli przeciągając aplikatorem po rzęsach, może być ruchem zygzakowatym.
8. Nie przesadzamy z ilością włókien, żeby nie posklejać rzęs.
9. Jeśli nosisz soczewki, to raczej zapomnij o tym zestawie :) Niedokładna aplikacja może sprawić, że włókienka wpadają pod soczewkę.
Ostateczne starcie :)
Po na prawdę wielu testach tego produktu i po wielu skrajnych opiniach na jego temat, teraz mogę Wam zdecydowanie napisać, że produkt z czystym sercem polecam. Ale nie polecam go osobom, które mają rzęsy do nieba. Polecam go tym, którzy mają rzęsy krótkie i rzadkie, a których żaden tusz nie zadowala. A nawet jeśli zadowala, to szukają czegoś więcej. Produkt na prawdę super wydłuża i pogrubia, co zaraz pokaże Wam na zdjęciach. Niestety minusem jest to, że chwilę schodzi przy jego aplikacji, przez co ja - leniwa, nie używam go na co dzień, a raczej na większe wyjścia. Moje oko niestety niepomalowane cieniem sprawia, że wyglądam jak bym była chora, więc na co dzień stawiam na więcej cieni, a rzęsy tylko przeciągnę tuszem, bo brakuje mi czasu na więcej. Nie mniej jednak produkt bardzo polecam, bo dzięki niemu wreszcie mogę wyczarować sobie śliczne rzęski :D
Poniżej zdjęcia, jak to wszystko się prezentuje na moich oczach :)
![]() |
Moje oko bez pomalowanych rzęs |
![]() |
Oko pomalowane Rzęsami w butelce Lash Brow |
![]() |
Lewa strona: brwi w butelce i rzęsy w butelce, prawa: bez makijażu |
![]() |
Dla porównania: Lewa strona: brwi i rzęsy w butelce, prawa: brwi w butelce i rzęsy wytuszowane tuszem, który używam na co dzień |
Widzicie już, dlaczego bardzo polubiłam się z tym produktem. Mimo burzliwej drogi jaką razem przeszliśmy cieszę się, że go mam i na prawdę z całego serca polecam. Dodatkowo też dlatego, że firma jest z moich okolic - Lublin <3 :)
Rzęsy w butelce możecie kupić na stronie producenta - Lash Brow, albo jak ktoś jest z moich okolic, to w drogerii, w której pracuje (spodobały mi się tak bardzo, że wzięłyśmy je do drogerii. Uwagi co do tego, o czym trzeba pamiętać to spostrzeżenia przede wszystkim moje, ale też błędy, które najczęściej popełniały klientki zaraz po zakupie). Cena jest powiedziałabym przyzwoita. Same Rzęsy w butelce kosztują 49zł, a w zestawie z tuszem 79. Jak dla mnie warto od razu zainwestować w cały zestaw, żeby być zadowolonym. Kupowanie samych włókienek to według mnie strata pieniędzy i nerwów, więc radzę sobie odpuścić taki zamiar. Warto dołożyć odrobinkę i mieć komplet. Rzęsy w butelce są bardzo wydajne, bo wystarczy ich odrobina, aby stworzyć niesamowity efekt. Myślę, że później wystarczy dokupić tylko tusz, który solo kosztuje 35 zł, czyli tyle co przeciętne maskary, które znajdziemy na sklepowych półkach.
Słyszałyście o tym produkcie?
Macie ochotę go przetestować? :)
Dysponuje wolnym egzemplarzem jak by co, więc może jakieś rozdanie jak będą chętni :D
Macie ochotę go przetestować? :)
Dysponuje wolnym egzemplarzem jak by co, więc może jakieś rozdanie jak będą chętni :D
Dokupię tusz specjalnie dla Was :D
06 września
Podkład mineralny Annabelle Minerals - matujący Golden Fair - moja recenzja
Znacie minerały? Słyszałyście o naszym polskim Annabelle Minerals? Są to produkty mineralne - podkłady, pudry, korektory, róże, cienie - w formie sypkiej. Wiele osób na pewno zastanawia się jak może się sprawdzać podkład w formie sypkiej. Na to pytanie właśnie za chwilę Wam odpowiem. Zapraszam do czytania :)