Heej kochani :) Zaniedbuje Was mocno ostatnio. Wiem, ale czasu mi ciągle brakuje. A jak nie czasu to siły i chęci i motywacji. Jakoś tak się powoli wypalać zaczęłam chyba. Muszę się jakoś ogarnąć wreszcie. Ulubieńców lutego nie było, bo nie bardzo miałam Wam tam co pokazać. Dziś przychodzę więc z ulubieńcami marca :) Kto więc ciekawy, co sprawdziło się u mnie w poprzednim miesiącu, zapraszam do czytania :)
1. Deborah - Dress me Perfect
Po pierwsze - mój największy i niekwestionowany numer jeden spośród ulubieńców marca - podkład Deborah - Dress Me Perfect. Wygrany w konkursie u Basi Smoter Blog razem z innymi kosmetykami Deborah. Zakochałam się w nim bez pamięci. W sumie już zdążyłam zużyć ponad połowę opakowania i na pewno kupię kolejny. Lekko kryjący, idealnie dopasowujący się, niemal niewidoczny na twarzy. Wygląda rewelacyjnie. Chyba znalazłam swój ideał na co dzień :D Więcej o nim przeczytacie TUTAJ - KLIK.
2. Deborah - Absolute Lasting Duo Liquid Lipstick
Kolejny produkt, wygrany u Basi Smoter. Pomadka cudo <3 I chowają się te wszystkie Golden Rosy i inne płynne, długotrwałe cuda. Ten cudaczek i podobny do niej również podwójny cud z Pupa Milano skradły moje serce zupełnie i absolutnie. Kto nie próbował, ten nie wie i nadal będzie kochał pomadki GR (choć flamaster zrobił na mnie wrażenie - ale tylko przy nawilżonych ustach). Ja przepadłam totalnie. Pomadka, która trzyma się na prawdę meeeega długo, nie zostawia odbitych śladów, czy na szklance, czy na policzku czy ustach ukochanego. I po co kupować te mega drogie cuda zza oceanu (Lip Sense), skoro na naszym rynku można dostać włoskie cudowności i to wcale nie aż tak gorsze? :D Ja jestem zachwycona i na pewno kupię soczystą czerwień i pokażę Wam efekt na żywo w moim pierwszym w życiu filmie :D A co tam :D W każdym razie polecam i recenzja będzie na pewno. Ja jestem zakochana :)
Kolejny produkt, skradł moje serce na targach Beauty Forum i do tej pory nie oddał. Jedynym, kardynalnym błędem, jaki popełniłam, było kupienie rzęs bez tuszu z zestawu. Byłam przekonana, że mam tyle otwartych tuszy, że na pewno któryś się nada. I to był błąd, bo tusz z zestawu niestety jest niezastąpiony. Przy wszystkich innych rzęsy okropnie mi się obsypywały i chodziłam z podrażnionymi oczami. Ale efekt był zdecydowanie tego wart. Teraz chwilowo nie używam, czekam aż wykończę obecne tuszę i z pewnością kupuje ten zestawowy :) W efekcie na rzęsach z tym tuszem jestem absolutnie zakochana :) Jest to produkt o który bardzo często pytacie, więc na pewno obszerna recenzja pojawi się na blogu, jak tylko kupię tusz i go trochę potestuje :)
Olejek tak wielofunkcyjny, że nie można już wykrzesać z niego więcej. Idealny jako baza pod makijaż (i tak go najczęściej stosuje). Serio :D To może dziwne, ale olejek ten idealnie pod makijaż się sprawdza. Wchłania się szybko i niemal całkowicie, nie zostawiając tłustego filmu na twarzy. Uwielbiam to uczucie. Makijaż wygląda na nim świeżo aż do wieczora. I serio przedłuża jego trwałość. Dodatkowo super w większej ilości na noc. Fajnie nawilża skórę i rano czuję, że jest ona przyjemnie nawilżona i miła w dotyku. Dodatkowo nadaje się też do demakijażu i do masażu twarzy. Produkt - perełka. Idealny na wyjazdy przez swoją wielofunkcyjność. Polubiłam go niezmiernie - ja, która nigdy nie lubiła olejków :D Recenzja pojawi się na pewno :D
Ja przepadłam od pierwszego użycia :) Najpierw spróbowałam na dłoniach i efekt jaki ten peeling pokazał zachwycił mnie do tego stopnia, że od razu wypróbowałam go na ciało. I przepadłam bezpowrotnie :) Idealnie wygładza, drobinki (trochę grubszych, trochę mniejszych - pierwszy raz spotkałam się z peelingiem solno-cukrowym ) nie są zbyt ostre, ale rewelacyjnie peelingują i zostawiają skórę na prawdę gładką. A dzięki olejkom zawartym w składzie, moja skóra nie potrzebowała już więcej absolutnie żadnego nawilżenia. Ja pokochałam :) Spróbujcie, a pokochacie i Wy :)
Kolejny produkt, który zakupiłam na targach Beauty Forum. Spodobał mi się od pierwszego nałożenia najpierw na dłoń, potem pod oczy. Na prawdę świetnie się prezentuje i dobrze się trzyma. Produkt, który bardzo polubiłam i na pewno też doczeka się osobnej recenzji :)
Choć nie mam skóry wrażliwej, to jest ona jednak po zimie dość mocno sucha. A z racji, że tłustość na twarzy zaczęłam atakować bardziej nawilżeniem niż matowieniem, postawiłam na wersję żelu z aloesem. I nie żałuję. Pięknie pachnie, świetnie oczyszcza, delikatnie się pieni, skład ma nie najgorszy, a jego cena jest bajecznie niska. Dodatkowo jest na prawdę bardzo wydajny, bo używam go już ponad miesiąc, a jest go jeszcze ok. połowy :) Uwielbiam uczucie czystości, jakie zostawia na skórze. Bardzo bardzo polecam, zwłaszcza że jest na prawdę bardzo taniutki :)
Jak więc widzicie, marzec był miesiącem bogatym w ulubieńców :) Sporo się wtedy u mnie działo, sporo produktów pokochałam od pierwszego użycia i co do kwietnia mogę zdradzić, że będzie bardziej bogaty w Mincera, bo już powoli zaczynam zakochiwać się w kilku produktach :)
Tymczasem zamierzam się bardziej wziąć do roboty :) Gdzieś u kogoś podpatrzyłam tygodniowe plany celów do realizacji i myślę, że ten pomysł sprawdził by się u mnie idealnie :) Chyba muszę go więc wykorzystać, wtedy na pewno będę działać efektywniej :)
Trzymajcie kciuki i piszcie koniecznie
Tymczasem zamierzam się bardziej wziąć do roboty :) Gdzieś u kogoś podpatrzyłam tygodniowe plany celów do realizacji i myślę, że ten pomysł sprawdził by się u mnie idealnie :) Chyba muszę go więc wykorzystać, wtedy na pewno będę działać efektywniej :)
Trzymajcie kciuki i piszcie koniecznie
czy używaliście, któregoś z moich
marcowych ulubieńców? :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz