10 listopada

Pachnące wspomnienie lata - woski Yankee Candy (Midsummer's night i Summer scroop)

Jesień to czas, w którym pewnie większość z nas rozstawia po kątach pachnące gadżety. Długie, jesienne wieczory sprawiają, że staramy się je jakoś sobie umilić. Dla mnie jesienią najlepsze są zapachy typowo letnie. Uwielbiam jesienią poczuć jeszcze choć odrobinkę minionej pory roku. Dlatego póki jesień powoli nie zacznie ustępować miejsca zimie, u mnie nadal króluje zapach lata (w grudniu przejdę na coś świątecznego) :) Jeśli jesteście ciekawi zapachów, które mnie oczarowały, zapraszam dalej :)

Jestem ogromną fanką wszelkich zapachów, dlatego bardzo ten temat mnie zainteresował. Zanim pierwszy raz usłyszałam o woskach Yankee Candy (a właściwie zanim je pierwszy raz kupiłam), w kominku paliłam olejki. Nie bardzo lubiłam ten sposób, ponieważ szybko się to wypalało i pachniało krótko. Gdy pierwszy raz przeczytałam na jakimś blogu o woskach YC, zapragnęłam je mieć. Ale w okolicy niestety stacjonarnie ich nigdzie dostać nie mogłam. Przez internet w ciemno nie chciałam zamawiać, bo nie lubię kupować kota w worku. Byłam rozczarowana, ale cierpliwa. Przez ten czas o świeczkach i woskach Yankee Candy słyszałam coraz więcej. I w końcu będąc w Warszawie, przypadkiem natrafiłam na małą mydlarnie. Właściwie nawet nie szukałam niczego takiego, ale jak tylko ją zobaczyłam, przypomniałam sobie o woskach. Tak się szczęśliwie złożyło, że były tam dostępne i wreszcie mogłam je kupić. Od tego czasu nie wyobrażam sobie palenia czegoś innego w kominku. Możemy przejść więc do zapachów, które urzekły mnie wtedy najbardziej. 

Z latem kojarzą mi się dwie rzeczy: lody i truskawki. A gdyby te dwa skojarzenia połączyć, powstaną lody truskawkowe. I tak właściwie pachnie mój pierwszy wosk - SUMMER SCOOP . Jak lody truskawkowe! :)


Wosk ma dość delikatny aromat, ale też łatwo z nim przesadzić. Dlatego jeśli pomieszczenie, w którym go palicie jest dość małe, lepiej zacząć od odrobinki wosku w kominku i w razie potrzeby dokładać po troszku. Niby powinno się palić cały wosk w dużym kominku, ale wątpię, żeby ktoś wytrzymał intensywność zapachu. Ja mam malutki kominek, dlatego łamię wosk na kawałeczki. Wtedy wystarcza na na prawdę dłuuugo :) 

Kolejny zapach to połączenie nut zapachowych piżma, paczuli, szałwii i mahoniowej wody kolońskiej. Połączenie takie to mieszanka totalnie czarująca, bo dla mnie wosk ten pachnie... mężczyzną. Jest jak bardzo męskie, ale subtelne perfumy. 


No w sumie czemu by letnia noc miała nie kojarzyć się z mężczyzną. To całkiem dobre skojarzenie :D Zapach będzie na prawdę idealny na długie, jesienne wieczory. Wtedy nawet, gdy będziecie siedzieć całkowicie same, poczujecie jak by siedział obok baaardzo męski facet :) 
Wosk ma mega intensywny aromat, dlatego z nim to już całkiem trzeba całkowicie uważać, aby nie przesadzić. Jeśli wosku będzie zbyt wiele, zapach zrobi się aż mdlący. Dlatego ja uwielbiam wrzucać do kominka jedynie odrobinkę. Wtedy mogę cieszyć się subtelnym, nie nachalnym aromatem i mam świadomość, że wystarczy mi go na jeszcze dłużej. 

Woski są super alternatywą do olejków zapachowych, bo nie wypalają się do końca. Dla mnie to ogromny plus. Nawet jeśli odłamiemy tylko malutki kawałeczek całego wosku i wrzucimy go do kominka, to on się rozpuści, ale mimo wszystko nie wyparuje. Można go palić wielokrotnie, tylko po jakimś czasie zapach staje się mniej intensywny, aż w końcu przestaje pachnieć zupełnie. Wtedy wylewam rozpuszczony wosk i kruszę nowy kawałek. Dlatego jest on baardzo wydajny, bo paląc niewielkie ilości, całe kółeczko wystarczy nam na wieeeeeeeeeeele godzin.

Aby woski po rozpoczęciu nie wietrzały i nie traciły zapachu, ja poprzekładałam je w zamykane, foliowe woreczki i poprzeklejałam na nie etykietki z  oryginalnej folii. Takim sposobem wiem, jaki wosk mam w woreczku, a on nie traci swojego aromatu :) Proste, a praktyczne :)


Woski możecie nabyć w bardzo wielu sklepach internetowych i w niektórych mydlarniach. Kosztują różnie: 6-10 zł :)

Ja z czystym sercem je polecam, bo jeśli lubicie pachnące gadżety, to spodobają się i Wam :) Fakt, że nie mam porównania z woskami innych firm, ale postaram się to w przyszłości nadrobić :) Póki co popalę sobie jeszcze troszkę moje letnie aromaty, ale już niedługo muszę koniecznie zakupić coś zimowego i świątecznego :)

A Wy macie świece albo woski YC?
Jakie są Wasze ulubione zapachy?
Chętnie się dowiem i sprawdzę przy najbliższej okazji:)



6 komentarzy:

  1. :) ja jakoś jeszcze nie miałam wosków :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super ! Koniecznie muszę kupić ten różowy. Niedawno kupilam sobie swój pierwszy wosk YC ale jeszcze go nie paliłam. Jestem dość wrażliwa na zapachy, często są za mocne i boli mnie głowa. Dlatego troszkę się jednak boje tego mojego bo jednak jest bardzo intensywny, jak otwieram szuflade w której leży to potem pachnie w całym domu. http://www.zapachyswiata.eu/pol_pl_Wosk-zapachowy-Yankee-Cassis-16632_2.jpg taki właśnie wybrałam

    Dziękuje za odwiedzenie mojego bloga i zapraszam częściej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To pal jedynie odrobinkę. Zapach a pewno będzie mniej intensywny :)

      Usuń
  3. Super pomysł na zatrzymanie wspomnień. :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Malowane Oczy , Blogger