Witajcie kochani :) Dziś będzie post rozpoczynający nową serię :) Będą to metamorfozy :) Żeby kolejnym moim 'ofiarom' nie było smutno, to zacznę oczywiście od siebie ;) Uwaga! Widok może być drastyczny, więc lepiej zabrać dzieci sprzed monitora, co by z krzykiem nie uciekły :D Mówię tu oczywiście o moich zdjęciach bez makijażu :D
Ciekawi? :) To zapraszam dalej :D
Z racji, że jest to pierwszy post tego typu, pozwolę sobie na odejście od sedna tematu i na podzielenie się z Wami małą refleksją. W kolejnych metamorfozach zamiast tego, będzie opis makijażu i kosmetyków użytych do jego namalowania. Makijaż, który Wam dziś pokaże już widzieliście, stąd troszkę inny charakter tego postu.
Moja refleksja zrodziła się ostatnio, gdy wpadłam w sieci na zdjęcia makijażowych metamorfoz, które były podpisane nagłówkiem, że to totalna przesada. Zaczęło mnie to nurtować i dało powód do rozmyślań. Czy upiększanie się makijażem to przesada? Chciałabym poznać i Wasze zdanie na ten temat, stąd właśnie moja refleksja.
Jednych natura obdarzyła nieprzeciętną urodą, inni zostali obdarzeni nieco mniej. Nasuwa się tu więc pytanie czy powinno się poprawiać to, czym zostaliśmy obdarowani? Jeśli chodzi o makijaż, według mnie odpowiedź brzmi TAK! Ja bez makijażu nie wyglądam zbyt dobrze. Mam małe oczy, opadające powieki, słabe i rzadkie brwi oraz krótkie rzęsy. Całości dopełniają malutkie usta i tłusta cera. Jestem świadoma swoich niedoskonałości, dlatego świadomie je poprawiam.
W tym miejscu chciałabym Wam pokazać zestawienie dwóch zdjęć: bez makijażu i z makijażem. Myślę, że przemawiają one same za siebie ;) Choć zdjęcie beż makijażu ma troszkę gorsze oświetlenie, bo akurat słońce tak na mnie źle padło, a zobaczyłam to dopiero na komputerze. No ale mimo wszystko jest wyraźne i idealnie oddaje rzeczywisty obraz. Zdjęcie w tym makijażu już widzieliście - TUTAJ - KLIK. Resztę oceńcie sami.
Widać różnicę, prawda? :) Ale idąc dalej z tematem oburzenia takimi metamorfozami, nasuwa się pytanie jak daleko można się posunąć w poprawianiu natury? Faktem jest, że widziałam w sieci nie jeden raz, zdjęcia kobiet odmienionych makijażem tak radykalnie, że trudno było je poznać. Przeciwnicy takich zmian, argumentują swoje zdanie tym, że osoby malujące się, przestają być do siebie podobne. No ale jeśli dzięki temu wyglądają i czują się lepiej, to czy to coś złego? Moim zdaniem istnieje cienka granica między tandetą a pięknem. Fakt, że bardzo łatwo ją przekroczyć przesadzając z makijażem. Trzeba uważać, żeby nie przegiąć i zamiast pięknie, nie wyglądać komicznie. Ale jak dla mnie w samym makijażu nie ma absolutnie nic złego i jeżeli mam możliwość szybko i niedużym kosztem poprawić to, czego natura mi poskąpiła, to będę to robić, bo to kocham! ;)
A co Wy sądzicie na ten temat? Też uważacie, że metamorfozy makijażem są przesadą? Że są OK tylko na szczególne okazję? Jako argument....
...macie jeszcze jedno zdjęcie z zestawieniem! :D
Liczę, że wypowiecie się na ten temat :)
Ja osobiście wolę tą drugą wersję mnie i nie szkoda mi tych 30 minut z rana, żeby wyglądać lepiej (no i 'paru groszy' na kosmetyki :p).
A jakie jest Wasze zdanie ? :)
Pozdrawiam,
PS. Przypominam o rozdaniu! Trwa tylko do końca tygodnia! :D
Link: KLIK - TUTAJ!
jak zwykle, pięknie, delikatnie i subtelnie :)
OdpowiedzUsuńJa myślę, że wszystko jest dla ludzi, należy tylko zachować umiar, umieć odróżnić "za dużo i tandetnie" od "mocny makijaż".
OdpowiedzUsuńDla mnie na przykład konturowania a'la Kim Kardashian to tandeta już, za dużo, za mocno - masakra - oczywiście na wszelkie sesje jak najbardziej, bo aparat wychwyci każdą niedoskonałość i kolory muszą być mocniejsze do sesji, ale na codzień to po prostu jest okropieństwo. Do tego wary jak po odkurzaczu... brrr :D
Ojj tak :D Te wary to porażka roku :D
UsuńWszystko w granicach rozsądku, makijażem podkreślamy urodę, a nie dodatkowo jej szkodzimy
OdpowiedzUsuńPrawda! ;)
Usuń